Szanowne Koleżanki, Szanowni Koledzy,
Z głębokim żalem i smutkiem informujemy, iż w dniu 16.05.2021 roku,
po wieloletniej chorobie odszedł od Nas Klemens Zbroński.
Klimek był z Nami od 1991 roku.
Zostanie w naszej pamięci, jako życzliwy i przyjacielski, pełen humoru Kolega.
Prezes PTChD
Jerzy Gągorowski
Wspomnienie Klemensa Zbrońskiego, autorstwa Marka Kubackiego.
DENDROLOGIA PRAKTYCZNA.
Opowieści Marka Kubackiego. O drzewach i …nie tylko.
Klimkowi, Mojemu Wielkiemu Przyjacielowi!
Jedna z bliskich mi osób ma taką teorię, że Przyjaźń jest silniejszym uczuciem niż Miłość!
Miłość – to zakochać, kochać, ale i … odkochać.
Przyjaźń – to zaprzyjaźnić, przyjaźnić, ale odprzyjaźnić ..?.. nie ma takiego pojęcia!
Każdy człowiek ma swojego Opiekuna, i nawet jak tego nie chce i werbalnie się od takiego poglądu odcina, On przy nas jest! Ja w to wierzę, jakkolwiek Go nazwiemy!
Jest przy nas Bóg, Karma, Manitou… i prowadzi przez całe nasze życie, wysyła nam często sygnały, które nie zawsze chcemy przyjąć do swojej świadomości!
Mój Opiekun spowodował, że spotkałem na swojej drodze PRZYJACIELA! Osobę, której chciałbym poświęcić tych kilka zdań. Osobę, która po wieloletnim zmaganiu z ciężką chorobą odeszła od nas wieczorem 16 maja 2021 roku!
Kiedy z powodu „rodzinnych zawirowań” trafiłem pod koniec lat 70-tych XX w. do Łodzi, poszukiwałem swojego zawodowego miejsca. Po kilku latach, w lutym 1984 roku, trafiłem do Zakładu Zadrzewień Zieleni i Rekultywacji Ligi Ochrony Przyrody Oddział w Łodzi, mającego biura na ulicy Piotrkowskiej. Tam poznałem osobę, która jak się później miało okazać, zmieniła moje życie zawodowe i nie tylko zawodowe.
Był to WINCENTY KLEMENS ZBROŃSKI albo po prostu KLIMEK, KLIMUŚ.
Wiele osób, mniej go znających, to zdrobniałe imię brało za jego nazwisko – Pan Klimek.
To właśnie KLIMEK, proponując mi w pewnym momencie wspólne prowadzenie prywatnego „biznesu”, wywrócił całe moje dotychczasowe myślenie o mojej zawodowej przyszłości i spowodował, że jestem teraz tu, gdzie jestem, z całym ponad 30-to letnim doświadczeniem i wiedzą. Tu tzn. pośród DRZEW! Niestety już bez NIEGO!
To ON spowodował, że z „drzewożercy” stałem się „drzewoświrem”.
To ON uczył mnie” chirurgii drzew”, od podstawowych umiejętności jak np. poprawne trzymanie naszego „skalpela”, czyli piły i właściwe wykonywanie zabiegu cięcia!
To ON doprowadził do tego, że z osoby, co najwyżej „obojętnej” wobec przyrody, stałem się jej miłośnikiem i obrońcą!
Wbrew moim początkowym obiekcją, podrzucając mi różną literaturę fachową (i nie tylko…), wywołał we mnie chęć nauczenia się rozpoznawania gatunków oraz łacińskich nazw drzew i krzewów, (czyli dendrologii), a następnie uzupełnienia w ramach samokształcenia, brakującej wiedzy botanicznej! Sam zresztą wręcz „pochłaniał” książki, głównie historyczne oraz pamiętniki. Wiem coś na ten temat, bo przez wiele lat spędzaliśmy w różnych „delegacjach” wiele czasu jedynie we dwóch i byłem świadkiem, jak po ciężkiej pracy wypoczywał przy czytaniu. Był też znawcą i kolekcjonerem książek i różnych innych „staroci”!
Poza literaturą lubił też dobre kino!
Był wielkim erudytą, co nie przeszkadzało mu „ubarwiać” swój codzienny język wyrazami potocznie uważanymi za wulgarne, które w jego ustach znacznie” łagodniały” i po pewnym czasie nabierały zupełnie innego kolorytu!
Miał wielki respekt i szacunek u naszych pracowników, mimo (a może dlatego), że był wymagającym, ale przy tym bardzo „ludzkim” Szefem. Niejednokrotnie, mimo upływu lat i sił, tym, co mówili, że… „się nie da szefie…” udowadniał, że jest inaczej, wchodząc np. na drzewo nawet w prywatnym ubraniu. Momentami reagował gwałtownie, ale był sprawiedliwy wobec nich!
Miał trudny i „specyficzny” charakter, również dla swoich najbliższych, ale przez prawie 30-ci lat prowadzenia wspólnie firmy nie doszło między nami nigdy do żadnego większego sporu, bo o drobnych nie warto wspominać! Można powiedzieć, że tworzyliśmy „zgrany tandem”!
Zaufał mi bezgranicznie w sprawach wspólnego prowadzenia „biznesu” i bardzo starałem się tego jego zaufania nigdy nie zawieść. Dzięki temu, nawet po formalnym rozstaniu się jako spółka, gdy choroba stawała się dla NIEGO coraz większym utrudnieniem w życiu, przy naszych spotkaniach, za każdym razem pytał mnie, co tam w firmie, co robię itd. itp. Kazał pozdrawiać klientów, których znał, co chętnie czyniłem.
I do końca mogliśmy sobie spokojnie patrzyć prosto w oczy!
zdj. Marek Jakubowski
Dzięki przynależności obu Nas do Polskiego Towarzystwa Chirurgów Drzew-NOT, w którym należał do grupy jego założycieli, zobaczyliśmy wspólnie trochę Europy i pięknych w niej parków, ogrodów i oczywiście drzew, nie wspominając już o Polsce!
Często mi powtarzał, że w innym przypadku nie miałby na to szans, nie należał, bowiem do „wielbicieli” indywidualnych podróży krajoznawczych!
Bardzo przeżywał zwłaszcza wyjazdy na wschód Polski i za wschodnią granicę, z uwagi na swoje rodzinne koneksje. Jego Ojciec śp. Pan Jan Zbroński pochodził, bowiem z tamtych stron.
Zdj. Krzysztof Banach
Dopóki pozwalały mu na to siły, uczestniczył w prawie wszystkich wyjazdach Towarzystwa.
Był bardzo lubiany i rozpoznawalny, więc gdy trafiało się, że z jakichś rzadkich powodów nie uczestniczył w takim spotkaniu (głównie firmowych) musiałem się zawsze mocno tłumaczyć, dlaczego ja jestem, a Jego nie ma!
Lubił być w towarzystwie, prowadzić długie rozmowy, był bardzo gościnny, czym często przysparzał troszkę kłopotów żonie Władzi. Dopóki Biuro PTChD-NOT mieściło się w Łodzi, niektóre ze spotkań miały swój koniec u Klimków w ogrodzie! Był mistrzem, sytuacyjnych bon motów, które często później były wśród nas powtarzane.
Wielokrotnie, już w fazie mocno zaawansowanej choroby, powtarzał mi, że ból fizyczny mniej mu doskwiera niż ból samotności!
Był (jakże trudno mi pisać to słowo BYŁ), osobą wartą książki, bo to, co tu napisałem jest tylko kilkoma zdaniami pisanymi w emocjach i to tylko z okresu naszej znajomości. A gdzie jego czas działania w opozycji i pobyt w więzieniu z tego powodu, czy czas jego młodości i czas pracy po ukończeniu szkoły?
To dzięki NIEMU (często mnie w tym upewniał, gdy się „mitygowałem”),
mogę uważać się obecnie za „fachurę”!
Nic już nie będzie takie samo.
Będzie mi Ciebie bardzo brakować KLIMKU.
Odszedłeś pielęgnować dalej swoje ukochane, już teraz niebiańskie, drzewa.
Dziękuję Ci za wszystko Mój Przyjacielu!